W ostatnich miesiącach wielu użytkowników YouTube zauważyło znaczące pogorszenie komfortu korzystania z serwisu, szczególnie jeśli korzystają z popularnych wtyczek blokujących reklamy, takich jak Adblock czy uBlock Origin. Filmy ładują się wolniej, niektóre w ogóle nie startują, a sam YouTube zdaje się nie ukrywać, że walczy z tego typu rozwiązaniami. Czy to jawna wojna z Adblockami? Co to oznacza dla użytkowników i czy nadchodzi moment, w którym społeczność będzie musiała szukać alternatywy dla tej platformy?
YouTube walczy z Adblockami – coraz trudniej oglądać bez reklam
YouTube już od dawna stara się niwelować działanie pluginów typu Adblock. Na początku pojawiały się delikatne ostrzeżenia: komunikaty informujące, że korzystanie z blokady reklam może zakłócać działanie serwisu. Z czasem zaczęły się bardziej zdecydowane działania – np. brak możliwości odtworzenia wideo przy aktywnym Adblocku, czy wymuszenie wyłączenia rozszerzenia przed dalszym korzystaniem z platformy.
Teraz jednak sprawy zaszły dalej. Coraz więcej użytkowników zgłasza, że przy aktywnych adblockerach YouTube działa gorzej: filmy buforują się znacznie dłużej, zdarza się, że wideo nie rozpoczyna się wcale, a przeskakiwanie po timeline’ie staje się uciążliwe lub niemożliwe.
Kto winny? YouTube wskazuje palcem na adblocki
Oficjalne stanowisko YouTube można znaleźć m.in. na stronie pomocy technicznej, gdzie firma sugeruje, że przyczyną problemów z odtwarzaniem wideo są właśnie zainstalowane rozszerzenia do blokowania reklam. Cytując:
„Sprawdzanie rozszerzeń, w tym blokady reklam
Sprawdź, czy któreś z rozszerzeń do blokowania reklam w przeglądarce nie wpływa na odtwarzanie filmu. Możesz też otworzyć YouTube w oknie incognito, w którym wszystkie rozszerzenia są wyłączone, i sprawdzić, czy problem nadal występuje.”
Tym samym platforma otwarcie zrzuca odpowiedzialność za pogarszające się doświadczenie użytkownika na jego własne działania – czyli próbę uniknięcia coraz bardziej inwazyjnych reklam.
Dlaczego ludzie używają Adblocka?
Odpowiedź jest prosta – zbyt dużo reklam. Wcześniej pisaliśmy o tym szerzej w artykule:
„Zbyt dużo reklam na YouTube – rosnący problem użytkowników i twórców”.
W skrócie: użytkownicy są przytłoczeni częstotliwością, długością i natarczywością reklam. Na jednym filmie potrafi się pojawić kilka reklam przerywających materiał, czasami niepomijalnych, często dublujących się lub zupełnie nieadekwatnych do treści. YouTube coraz mocniej optymalizuje swoje przychody, a użytkownik? Czuje się jak produkt, a nie klient.
W tej sytuacji wiele osób wybiera adblocka nie z przekory, ale z desperacji – chcą po prostu obejrzeć film bez przerywania go co kilka minut.
Czy to jawna blokada użytkowników Adblocka?
Trudno powiedzieć jednoznacznie, czy YouTube wprost blokuje użytkowników adblocków. Oficjalnie serwis twierdzi, że nie, ale działania techniczne – wolniejsze ładowanie, problemy z odtwarzaniem – mogą być celowo wymierzone w osoby korzystające z takich rozszerzeń. YouTube dobrze wie, że reklamy to jego główne źródło dochodu, a więc użytkownicy, którzy ich nie oglądają, są z jego perspektywy „stratni”.
Nie można też wykluczyć, że jest to element strategii polegającej na zniechęcaniu użytkowników do darmowego korzystania z serwisu. YouTube Premium – płatna wersja bez reklam – jest coraz mocniej promowana. Utrudnianie życia użytkownikom adblocków może być więc próbą skłonienia ich do migracji do płatnej subskrypcji.
Czy nadszedł czas na alternatywę?
Z punktu widzenia użytkowników trudno nie odczuć frustracji. YouTube był kiedyś miejscem wolnym, otwartym, gdzie społeczność tworzyła i oglądała treści bez ciągłego przerywania reklamami czy naciskami na płatności. Dziś staje się korporacyjnym narzędziem monetyzacji każdego możliwego kliknięcia.
Coraz więcej osób zaczyna więc zastanawiać się, czy nie nadszedł czas na realną alternatywę. Taką, która:
- szanuje czas użytkownika,
- nie wymusza płatności za podstawowe funkcje,
- daje wybór między reklamami a innymi formami wsparcia twórców (np. mikrodonacjami),
- stawia na jakość, a nie tylko zasięgi.
Na rynku są już pierwsze próby – platformy takie jak PeerTube, Nebula czy Odysee – ale żadna z nich nie zdobyła jeszcze masowej popularności. Może właśnie teraz, gdy YouTube coraz bardziej alienuje swoją bazę użytkowników, jest idealny moment, by pojawiła się nowa, niezależna przestrzeń dla twórców i widzów?
Co dalej z Youtube?
YouTube podejmuje coraz bardziej zdecydowane kroki w walce z adblockami – zarówno technicznie, jak i komunikacyjnie. Z jednej strony trudno się dziwić: reklamy to ich główne źródło utrzymania. Z drugiej strony – użytkownicy mają prawo do komfortowego korzystania z platformy, która nie przypomina stacji telewizyjnej z reklamami co 5 minut.
Rośnie napięcie, frustracja i zmęczenie. Jeśli YouTube nie znajdzie lepszego balansu między monetyzacją a użytecznością, może się okazać, że zmonopolizowany rynek wideo online w końcu doczeka się prawdziwej alternatywy. A wtedy – gra zacznie się od nowa.